MrSomebody MrSomebody
289
BLOG

PiS nie powinien popierać Tuska

MrSomebody MrSomebody Polityka Obserwuj notkę 6

Co rusz podnoszą się głosy i dyskusje na temat ewentualnego poparcia obecnego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska na drugą kadencję na tym prestiżowym stanowisku. Nawet politycy Prawa i Sprawiedliwości unikają jednoznacznych deklaracji i wolą operować frazesami i banałami. Z drugiej strony opozycja i cytując tu ś.p. Andrzeja Wajdę „zaprzyjaźnione media” prowadzą kampanię poparcia dla byłego premiera atakując jednocześnie obecny rząd. Warto więc przyjrzeć się kilku działaniom byłego premiera i ocenić czy człowiek ten rzeczywiście powinien mieć poparcie polskich władz.

Tusk w polskiej polityce jest właściwie od zawsze, w czasie obalenia rządu Jana Olszewskiego wypowiedział słynną kwestię „Panowie policzmy głosy” i oczywiście był zajadłym przeciwnikiem lustracji i rozliczenia z komunizmem. Przez lata mimo sprawowania funkcji wicemarszałka Sejmu i Senatu uchodził za polityka dość nijakiego, bez większych talentów czy zdolności. Dla szerszej publiczności stał się rozpoznawalny w 2005 roku, kiedy startował w wyborach prezydencki i przegrał je w drugiej turze z Lechem Kaczyńskim. W tym samym roku Platforma Obywatelska przegrała również wybory parlamentarne i nie doszło do planowanej koalicji PO-PiS, która miała być alternatywą na gnijące państwo po rządach upadłego Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Ta dwukrotna wyborcza porażka wydaje się być dla Tuska impulsem, dzięki któremu ogromnie wzrosła jego niechęć do PiS i obu braci Kaczyńskich. W czasach pierwszego rządu PiS nieustannie atakował władzę, a media kreowały jego wizerunek jedynej nadziei dla Polski w obliczu pełzającego „kaczyzmu”. Cały, szeroko pojęty establishment intelektualno-medialno-bezpieczniacki popierał Tuska i PO w walce z PiS. W 2007 roku Platforma przejęła władzę, a Tusk dalej dla mediów był mężem stanu, idolem i bohaterem bo on powstrzymywał znienawidzonych Kaczyńskich. Szereg specjalistów od wizerunku i public relations pracowało nad ówczesnym premierem i rzeczywiście w mediach radził sobie doskonale.

Tyle tylko, że świat kreowany przez telewizje, prasę czy radio mało wspólnego ma z rzeczywistością. Już w pierwszym roku rządów doprowadził do upadku Stoczni Szczecińskiej, dzięki czemu pracę straciło kilkanaście tysięcy ludzi. Do tej pory sprawa prywatyzacji tej firmy tajemniczemu inwestorowi z Kataru budzi wiele wątpliwości. Faktem jest, że po rządach PO polski przemysł stoczniowy został zniszczony. Jeśli dodać do tego kolejne prywatyzacje i sprzedaże za bezcen zakładów, rosnącą emigrację i bezrobocie Platforma powinna przegrać kolejne wybory.

Tyle, że zanim doszło do roku 2011; 10 kwietna 2010 roku stało się coś co wszyscy pamiętamy. Rządowy samolot TU-154 rozbił się pod Smoleńskiem; w wyniku tej katastrofy zginął prezydent Lech Kaczyński z małżonką i 94 inne osoby. Sprawa ta do dzisiaj jest niewyjaśniona, a dokumenty wyraźnie wskazują, że rząd Tuska wespół z Rosjanami prowadził grę przeciwko własnemu prezydentowi i doprowadził do rozdzielenia wizyt w Katyniu. Były szef kancelarii Tuska Tomasz Arabski, który współorganizował te wizyty jest na ławie oskarżonych. Po katastrofie PO szybko przyjęła rosyjską wersję o winie pilotów i wszelkie próby szukania innych wyjaśnień katastrofy były torpedowane, wyśmiewane i wyszydzane. Dochodziło do scen ataku na modlących się ludzi na Krakowskim Przedmieściu co były premier nazwał „happeningiem”. Wybory prezydenckie wygrał ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który pełniąc tę funkcję chciał ukraść tajny Aneks do Raportu z Weryfikacji WSI.

Platformie wszystko uchodziło na sucho. Przy sprzyjających mediach, ciągłym ataku na opozycję i doskonałej „współpracy” z Unią Europejską wygrała kolejne wybory parlamentarne w 2011 roku. Tusku był u szczytu chwały. Przeszedł do historii jako pierwszy szef partii, która dwa razy z rzędu wygrała wybory. Za czasów drugiej kadencji zdarzały mu się wypowiedzi, że „nie ma z kim przegrać”; rosła buta i arogancja rządzących. Dochodziło do sytuacji, w których polska Służba Kontrwywiadu Wojskowego inwigilowała prokuratora Marka Pasionka, który zwracał się do Amerykanów o pomoc w wyjaśnianiu sprawy smoleńskiej. Wszystko w ramach umowy z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Rosji. Tusk był osobą odpowiedzialną za służby masowo inwigilujące dziennikarzy, ludzi modlących się na Krakowskim Przedmieściu, a nawet legendarnego kapelana „Solidarności” i przyjaciela bł. księdza Jerzego Popiełuszki księdza Stanisława Małkowskiego.

Były szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski w przerwach między kolejnymi szampanami otwieranymi po wygranych tej partii ciągle brylował w mediach, a jego małżonka była tłumaczką prezydenta Bronisława Komorowskiego. Całe środowisko dawnych WSI czuło się doskonale i robiło świetne interesy za rządów PO, takie jak na przykład miliardowa kradzież w aferze SKOK-u Wołomin czy gigantyczne kontrakty na rewitalizację bulwarów nad Wisłą w Warszawie.

W Europie Tusk uchodził za męża stanu, doskonale dogadywał się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel godząc się na całkowite uzależnienie mediów od kapitału płynącego z tego państwa i degradację Polski do roli kraju będącego źródłem taniej siły roboczej. Za to był chwalony w zachodnich mediach, otrzymał prestiżową nagrodę im. Cesarza Karola Wielkiego. Tak było mniej więcej do czerwca 2014, kiedy ktoś „odpalił” tak zwaną aferę taśmową. Ujawniono nagrania polityków Platformy w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, znamionujące butę, oderwanie od rzeczywistości i potrzeb obywateli oraz cel tej ekipy jakim było dorwanie się do najwyższych stanowisk w Europie. Gdzieś od wiosny tamtego roku zaczęły się plotki o ważnym stanowisku dla premiera Tuska w Europie. Rzeczywiście, dzięki poparciu Niemiec został on przewodniczącym Rady Europejskiej i fotel premiera zostawił Ewie Kopacz.

Jako szef tej instytucji nie wyróżniał się niczym szczególnym poza zwyczajowym powtarzaniem wyświechtanych formułek unijnych urzędników, uwielbieniem dla lewicowo-liberalnego establishmentu i poparciem dla sprowadzania setek tysięcy islamskich imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu do Europy co w niedługim czasie zaowocowało gwałtami, wzrostem przestępczości, spadkiem bezpieczeństwa i serią zamachów terrorystycznych latem tego roku. Poza tym jako przewodniczący RE atakuje rząd kraju z którego pochodzi, nie próbując nawet zachowania pozorów neutralności.

Podsumowując, obecny szef Rady Europejskiej Donald Tusk nie powinien otrzymać poparcia polskiego rządu. Jako premier naszego kraju w czasie 7 lat swoich rządów podjął szereg szkodliwych dla Polski decyzji skutkujących zamykaniem fabryk, kopalń i zakładów pracy. Niejasna jest jego rola w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem, a także w sprawowaniu nadzoru nad służbami specjalnymi. Są to sprawy, z których powinien się gęsto tłumaczyć przed niejednym prokuratorem. Ostatnio zarzucał PiS polityczny atak, którym ma być wezwanie go przed sejmową komisję śledczą ds. Amber Gold. Dziwnie to brzmi skoro sam były prokurator generalny Andrzej Seremet przyznaje, że w sprawie tej doszło do festiwalu błędów i nieudolności. Atakując ciągle polskie państwo na forum unijnym pokazuje wyraźnie, że działa przeciwko jego interesom popierając dalsze wprowadzanie lewicowej agendy w Unii. Ewentualne poparcie tego człowieka na drugą kadencję na stanowisku szefa RE byłoby strzałem w stopę PiS, gdyż tzw. twardy elektorat tej partii domaga się rozliczenia i wyjaśnienia roli byłego premiera, szczególnie w sprawie tragedii smoleńskiej. Byłby to także sygnał pokazujący, że ludzie na wysokich stanowiskach są niczym święte krowy i mogą pozostawać dalej bezkarni. Na takie coś PiS nie może sobie pozwolić i chyba podobne argumenty pomogą ustalić stanowisko rządu o braku poparcia na drugą kadencję Tuska w Radzie Europejskiej.

Źródła:

TVP INFO

MrSomebody
O mnie MrSomebody

Wierzący katolik, z zawodu anglista i człowiek o wielu zainteresowaniach. Miłośnik teleturnieju "Jeden z Dziesięciu". Politykę i życie publiczne obserwuję odkąd pamiętam. Piszę w tym temacie od około roku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka